106. #Koniec szlaku - na szlaku

Rano, pakując auto przyglądamy się malunkom na zewnętrznej ścianie pokoju.
– Ej, one chyba nie są meksykańskie?
Anunnaki? – zaczynasz swoje.
Tylko dlaczego on ma rogi? A ten drugi z lewej, ten ciemny, hmmm… ewidentnie! – zaczynam swoje.
Yhmm. Ciekawe.
A zobacz symbol na podjeździe, usypali jakiś okrąg z drobnego żwirku – jak myślisz, co znaczy? I jeszcze te znaki na ścianie. Odcisk dłoni? Tylko dlaczego taka przypalona? Trochę groźnie to wygląda… 
Może to nie są znaki meksykańskie ale indiańskie? Tak! Zapewne indiańskie!
Oczywiście! To muszą być Indianie. Tego się trzymajmy!
Czyżby dlatego ten pokój był wolny?
I chciał się upewnić, czy go weźmiemy? Sami, dobrowolnie.
A w recepcji coś podpisywałeś? Na zwykłym papierze, czy na pergaminie?
No nic. Stało się. Spear of Destiny.
Nie będziemy roztrząsać jakiś głupot, idziemy na śniadanie.
Trzeba się baczniej przyjrzeć recepcjoniście.

Siedząc sobie przy kawie lurze…

  • Ty przeglądasz ulotki i coś analizujesz na komórce. 
  • Ja potrzebuję dłuższy restart. Przeziębienie nie mija, a nawet rozwija się w duszący kaszel. Czoło dziwnie parzy, zapewne od wschodzącego słońca. Luzik, wieczorem użyjemy silniejszych środków.

– Co wyczytałeś? – pytam.
– Zobacz co znalazłem! – wyraźnie się ekscytujesz – kawałek stąd, kilkanaście kilometrów za Kanab i tak będziemy tamtędy jechać, a więc to po drodze… Po prostu bajka!
Co to? To jakiś kanion? Piękny. Aż trudno uwierzyć! Jakie tunele! Wszystko na czerwono.
I na dodatek nic o nim nie piszą w przewodniku, ani w naszym atlasie drogowym. 
No widzisz. Lokalne ulotki wiedzą więcej! Warto zaglądać!
Owszem, wszędzie piszą o Czerwonym Kanionie, on jest bardzo znany. Natomiast wydaje mi się, że tutaj jest do niego jakby tylne wejście, od drugiej strony. Tłumy walą od przodu, tak jak do Zion, a my wciśniemy się z tyłu sklepu. Szlak zaczyna się blisko stąd! Ale fart! Na ulotce jest mapka!
Ekstra! Koniecznie jedziemy. Ale żeś to znalazł! Normalnie przeznaczenie!
Sprawdziłem fotki na Googlach – sam zobacz: jakie przesmyki, jakie skalne kominy, jakie kształty! W Internecie pokazują zdjęcia kobiet i dzieci, więc trasa musi być łatwa. Nawet z tymi suchotami dasz radę.
Wiesz przecież… mi wszystko pasuje. Jak się nazywa to miejsce?
Wpisz: Peek a Boo…
Śmieszna nazwa. W Googlach wygląda świetnie. 
No, no!
Olala!
A może dopisz Canyon i Kanab… 

[ok. 10 minut jazdy później]

Spis treści