136. #Eureka

Eureka? Co to za dziwna nazwa? Dojeżdżamy tu w kilku planszowych ruchach, wystarczyło wyrzucić szóstkę i zyskać dodatkową kolejkę. Miasteczko jest małe, stylowe, westernowe. Slogan reklamowy głosi, że to NAJbardziej przyjazne miasteczko na NAJbardziej samotnej trasie Ameryki. Też se wymyślili. Specjaliści od marketingu geograficznego.
– Pozdrawiamy wszystkich marketingowców, którzy główkują w pocie czoła… pardon: kreują te wspaniałe slogany, grafiki, logotypy i próbują dopasować do nich mądre słowa tak, aby przytulić czek – adekwatnie wielki do poziomu abstrakcji.

Część domostw w Eureka rozpada się ze starości, inne wyglądają jak skanseny lub samodzielnie stojące obiekty muzealne. Ale to nie koniec symboliki. Hotel znajdujemy bez problemu. Lecz w oknie budynku obok – uwagę przyciąga ciekawa tabliczka. Wiemy już, że warto obserwować nie tylko znaki, ale także tablice. Szczególnie, gdy tablice pokazują znaki. W tym wypadku znak cyrkla i ekierki…
– Ej, co to za symbol? Taki dziwnie znajomy? Jakby szkolny? Kurcze, a to nie jest jakaś masoneria?!
– Loża masońska?
– Eureka! A co tam jest napisane?
“Spotykamy się w pierwszy poniedziałek każdego miesiąca, kiedy jemy razem kolację i prowadzimy określone spotkania. Zapraszamy wszystkich: od odwiedzającego Brata, po człowieka, który po raz pierwszy wchodzi do loży masońskiej. Zapraszamy do skorzystania z naszej gościnności.”
Jaki dzisiaj dzień tygodnia? Mam nadzieję, że nie poniedziałek?
Nie wiem, nie mam pojęcia, straciłem rachubę czasu.
I niby co to za kolacja? Myślisz, że nas tu zwabią, załatwią, pokroją i zjedzą? 
Przeżyliśmy już kosmitów, Mormonów, kowbojów i Indian… To może i Masonów przetrwamy?
Ale musimy mieć się na baczności.
Zdecydowanie! Czyli dzisiaj działamy na spokojnie? Nie idziemy na całość? Po zmroku nie wychodzimy na miasto!
W tych okolicznościach – sam widzisz. Trzeba uważać. Zresztą w ulotce pisali, że No Service, a więc dzisiaj mamy samoobsługę w pokoju. No Service? Room Service!

Może i dobrze się stało. Zostały nam 3 westernowe noce i 4 części “Życia Na Gorąco”. Tylko i aż. Jak to pogodzić? Może rzeczywiście 50-tka zaczęła nas trochę mulić? I dobrze byłoby się wyspać? Bez ekscesów? Złapać dystans? Raz na jakiś czas się należy?! Tak, by naładować akumulatory na końcówkę, a warunki są ku temu sprzyjające: wiktoriańskie i nobliwe. 

Nasz hotel to budowla z ciemnej, klinkierowej cegły, recepcję tworzy ciężki, drewniano-marmurowy kontuar, który od razu sprawia wrażenie solidności i wysokiego standardu. Tu nie będzie paździerzy oraz hujni z grzybnią. Po prawej ręce mamy pomieszczenie klubowo-kominkowe, z wygodnymi fotelami typu uszaki. Na razie nie wiemy, czy mają tu coś za uszami, czy działają wspólnie i w porozumieniu – z tymi Masonami z budynku obok. Lecz od razu zauważamy wyjątkowo grube dywany, które są w stanie wygłuszyć każdy dźwięk, każdy hałas. Z pewnością również szmer wleczonego TRUCHŁA. Lecz o dziwo – nie znajdujemy w hotelu windy, więc na piętro wspinamy się elegancką klatką schodową. 
– Dzwoniąc tu zapomniałeś zaznaczyć, że ma być winda!
– To już ekstrawagancja, skoncentrujmy się na rzeczach, naprawdę DO ŻYCIA potrzebnych.
Ciekawe jak będziemy uciekać, gdy po nas w nocy przyjdą? Po rynnie? Przez okno?

Długi hol – wysłany równie grubą, wyciszającą wykładziną – prowadzi do naszego pokoju. Dużego pokoju. Jego elegancki standard przeczy wszystkim dotychczasowym założeniom, Nie znajdziemy tu kultowej brzydoty i nikomu tu nie popękają oczy. Są tu ciężkie drewniane meble, sztukaterie i inne dekoracje. Dwa wielkie łoża king-size, z drewnianymi wezgłowiami z epoki, są wręcz szersze niż dłuższe. 

– Chyba dzisiaj nie uda nam się roszada.
Nieoczekiwana zmiana miejsc? 
I nasz materac się nie przyda.
Ciekawe, czy w ogóle jeszcze się przyda?
Ciekawe. 

Na pewno jednak przydadzą się kable z różnymi końcówkami, które zawsze wozimy ze sobą – na wszelki wypadek i na takie właśnie okazje. Zmyślni hotelowi technicy wymyślają różne kombinacje i zabezpieczenia, by zmusić gości do oglądania hotelowej telewizji. Ale czasem trafiają się goście, którzy wolą oglądać na hotelowym ekranie kolejny odcinek Życia Na Gorąco. I co wtedy? 
– Tu się rozepnie, tam się wepnie, tego się przepnie i… działa!
Room Service też już gotowy, zapraszam!

Twórcy Życia Na Gorąco nie dojechali na Dziki Zachód, może nie dostali wtedy wizy? Staramy się godnie ich zastąpić. Kolejny odcinek za nami. Jutro nowy, nieznany. Dobranoc.

Spis treści