114. #Raz, dwa, trzy… szukam! Spalony i pobite gary

– Zatrzymam się na poboczu. – Stajemy, po przejechaniu zaledwie kilku mil.
– Coś nie tak?
Kurwa! Nie tak? Żyjemy! A było blisko. Mało brakowało. Muszę odsapnąć. Adrenalina odpuszcza.
Zmęczenie? To od słońca! Trochę nas przeterepało. Ale jaki remis? Za ten samochód, wtedy nad Colorado? Czy za Devil’s Rock? 
Proszę, nie mów nic, przez chwilę. Poleżmy jeszcze.
Jakiś facet dziwnie się na nas patrzy – Z blaszanej, przydrożnej budy wylazł nieco wczorajszy jegomość i badawczo nam się przygląda.
Czyli musimy kiepsko wyglądać, nawet jak na jego standardy.

…przerwa nanicniemówienie…

Spis treści