5. #Koniec pieprzenia. Zaczynamy konkrety

Wilanów. Całkiem nie tak dawno temu. Obok mnie stoi Mieciu. Mieciu to jest gość! Jego historia starczyłaby za epopeję, ale Mieciu jest skromnym człowiekiem i na bohatera się nie kreuje. Mieciu na stałe mieszka w Kanadzie, choć to wcale nie jest takie pewne. Tam go na dłużej rzuciło przeznaczenie i przedziwny los. Ale teraz jest tu, pojawił się w mojej bajce. Mieciu jest kolegą mojego alter ego. Jest kolegą Dziekcia.

Mieciu jest starszy, patyna zakryła już płomienną niegdyś fryzurę. Płomień pozostał w spojrzeniu i gadce. Dzikości duszy nie da się okiełznać. Tak, jak jego fryzury. Stoimy pod sklepem spożywczym, z sykiem odskakują kapsle od butelek.

– Zobacz Mieciu, to kuźwa niebywałe, że trafiłeś akurat tutaj, ten sklep, ten piwny szlak, to była nasza historia – moja i Dziekcia. Ponad 30 lat temu. 

Właśnie tędy włóczyliśmy się ze szkoły, bez celu. Z głowami pełnymi planów, uniesionymi wysoko – w chmurach marzeń. Tu zwykle zaczynaliśmy poszukiwania browarów. Chociaż raz… właśnie sobie przypomniałem… nie było dostawy piwa, a my mieliśmy uzbierane tylko coś koło dyszki. Zresztą –  kasy zawsze brakowało. Aby wagary nie poszły na marne, kupiliśmy wtedy owocową siarę. Jabola. Ohydnego w smaku, skutecznego w akcji. Potem szybka wizyta w bloku. Któraś z tych klatek, zaułek za windą. Na szczęście siary nie były korkowane. Zbyt droga technologia dla producentów, dodatkowo niepraktyczna dla konsumentów. Więcej zachodu, niż zabawy. A potem szybko i prawie dobrze. Nie było dobrze. Było niedobrze. Choć generalnie bardzo dobrze. NAJlepiej na świecie.

– A zobacz te niskie bloki. To nasza polska Zatoka Świń. Mieszkania wszystkich  możnych tamtego świata. NASZEGO ŚWIATA…

…Cholernej, przeklętej i pięknej epoki PRL-u [zwanego dalej PeeReLem]. Tak bardzo pięknej, jak przeklętej. Ktoś, kto nadał osiedlu tę pejoratywną nazwę, skoncentrował się na kontencie. My jednak mamy swoje własne wytłumaczenie nazwy Zatoki Świń – czyli punktu zapalnego, przez który o mało nie doszło do kolejnej wojny światowej. Punktem zapalnym był Demon. Mieszkał właśnie w Zatoce Świń.  

Kilka świń nadal tu mieszka, a po Demonie pozostał pusty, szyderczy śmiech, jako najwyższy stopień poczucia humoru: beka z siebie. Jesteśmy w tym dobrzy, osiągnęliśmy top. Całe życie na szczytowej grani humoru. Cały czas krążąc wokół wierzchołka. 

Wspinając się na taki szczyt, nigdy nie wpadniesz w dołek! I nie są to jakieś buńczuczne hasła albo niesprawdzone frazesy. Dajemy gwarancję – ze stemplem romantyków muzyki rockowej.  

– A teraz Mieciu pokażę Ci naszą szkołę. Naszą prywatną, wilanowską Świątynię Opatrzności. Od niej wszystko się zaczęło i w pewnym stopniu skończyło…

– Tak, Dziekciu mi opowiadał, znam te jego wynurzenia. Młodość! – potwierdza Mieciu.

tak się wtedy grało
Spis treści