62. #Gdyby nie te słowa… [5]

> nie byłoby samochodowego wygłupu z Colorado
> nie dowiedzielibyśmy się o Needles
> nie weszlibyśmy do baru przy plaży
> nigdy nie usłyszelibyśmy o Sedonie.
> nie znaleźlibyśmy się w Wielkim Kanionie w takiej chwili
> nie byłoby Monumentu.

I oto @Zasada nr 14: Coś zawsze jest z czegoś. Z niczego to był tylko chaos.


Siadam za kierownicą, wrzucamy odpowiednią płytę i w drogę! Przed nami jeszcze około 100 kilometrów. Jadę swoim tempem, organizm dopada całodzienne zmęczenie. Dziś przejechaliśmy ok. 650 km, ale można powiedzieć, że przebyliśmy prawdziwą kosmiczną epopeję – odwiedziliśmy całkiem różne światy. 

– Co się tak wleczesz? Wszyscy nas wyprzedzają! – wkurza się Dziekciu.

– O co ci chodzi? Jest już ciemno, gadasz bzdury. Odpocznij, wyluzuj, co za różnica czy dojedziemy za 41 czy za 57 minut?
– Zatrzymaj się, nie wyrobię! – Widocznie musiała być jakaś różnica. A może po prostu poczuł zbliżającą się Fazę?


Zamieniamy się miejscami, heroizm mam w dupie. Spieszy się? Niech leci! Bo Ultravox leci na okrągło! A za oknem, obok nas, leci na niebie wielki księżyc w pełni…

– Oho! chyba czeka nas noc duchów….


Ale Dziekciu już na nic nie zwraca uwagi…

– And… We go! – Wciska gaz do deski i ściga światła przed nami.

– Time to move on. We go! We go! – Śpiewa Ultravox

– Para… para… para rara rara ra – Wtóruje mu kierowca.   

– Time to move on. We go! We go! – Śpiewa Midge Ure

– Para… para… para rara rara ra – Wtóruje mu kierowca.


15 minut później…

– Time to move on. We go! We go! – Śpiewa Midge Ure

– Para… para… para rara rara ra – Wtóruje mu kierowca.


41 minut później…

– Time to move on. We go! We go! – Śpiewa Midge Ure

– Para… para… para rara rara ra – Wtóruje mu kierowca.

Faza i obłęd w jednym. Lub wpływ księżyca? Na drodze pozostało już tylko jego światło. Wszystkie inne Dziekciu dawno już wyprzedził.


Podczas tej podróży niektórym piosenkom udawało się dopasować do okoliczności. Ale były to pojedyncze utwory, jak
Road To Nowhere, Wild Wild Life na Route 66, Take Me To The River w Needles lub Chenko w Sedona. Ale nigdy nie był to cały album, a na dodatek z kosmicznym zakończeniem. Wielkim i magicznie monumentalnym. Jak sam Kanion.

W odległej przyszłości

Przewala się mnóstwo czasu, nie wiadomo nawet kiedy przemija i spływa z deszczem w Vancouver…


– A ja zamykam oczy i widzę ciemną drogę, światła samochodów, wskazówkę prędkościomierza ustawioną na 90 mph oraz wyświetlacz pokładowego odtwarzacza CD z napisem “Ultravox – Monument”.

Spis treści