42. #Poranek w Barstow

Powoli otwieramy oczy… 
– Jesteś?
– Co się stało?
O kurde…

Niby wszystko jest w porządku, na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło, tylko…
Dlaczego leżysz na moim łóżku?
Nie wiem. A ty w moim.
Coś jest nie tak!
Rzeczywiście…
– Dobra, nie ma co się zastanawiać, może kiedyś się wyjaśni, wstajemy!

Pakujemy rzeczy, kupione płyty i z żalem opuszczamy Motel Route 66.

– Fajnie byłoby wrócić tu jeszcze kiedyś.

– Zajebiście, chociaż mam wrażenie, że chciałeś mnie wczoraj zamordować.

– E?

– Tymi toastami.

– To nie ja, to Brunner.

– I mam wrażenie, że ktoś nas śledził i obserwował…

– Abwehra?


Ruszamy do centrum Barstow, do obleśnej, pięknej speluny z oberwanym szyldem, przy Main Street. To chyba knajpa. Nie wiadomo, czy otwarta, czy nie, gdyż okna są zasłonięte, a parking pusty. Zaglądamy do środka. Pełno ludzi. Okazuje się, że serwują tu pyszne, ratunkowe, meksykańskie śniadania. Kelner taksuje nas wzrokiem i od razu wie co podać.

– Muchas gracias!

– De nada.

Co nam jeszcze potrzeba? Zapasów na dalszą drogę! Znajdujemy market Safeway. Tu mają dużo leczniczych produktów, różne witaminki i wspomagacze i takie tam. Przecież dziś też chyba będzie wieczór? Choć na razie trudno to sobie wyobrazić. Tak samo jak amerykańską logikę handlu. Docieramy do kasy. Rodzimi marketingowcy, patrzcie i uczcie się, jak się zabiega o klienta!

– Dzień dobry, czy mają panowie kartę Safeway – pyta kasjer marketu po zeskanowaniu towarów.

– Nie, u nas nie ma Safeway.

– Otóż u nas, z naszą kartą, zapłacą panowie połowę ceny za te produkty. A może jest u was jakiś inny market?

– Tak, jest jakiś tam… [powiedzmy] XYZ, mam ich kartę. Ale to całkiem inny kraj! 

– A czy można zobaczyć tę kartę? 

– Proszę…

– Proszę chwileczkę zaczekać, tylko coś sprawdzę w naszym SYSTEMIE…. O, nasza sieć współpracuje z tamtą i honorujemy ich karty. Możemy zastosować zniżkę. A jeśli wymienią Panowie te butelki na tamte, to będzie dwa razy taniej!

I tak to właśnie wygląda na każdym kroku – liczy się maksymalne ułatwienie i uproszczenie procedur. Nie ma odstraszania klientów. Jest przyciąganie. Ale nie chamskimi zagrywkami, wciskaniem kitu, podprogowym oszustwem, lecz konsekwentną rzetelnością, uprzejmością i profesjonalizmem. To podobno można wytrenować. CZYŻBY? 

Weźmy na przykład taki zwrot zakupionego towaru. Niby standardowa procedura. Musisz odstać w kolejce do biura obsługi petenta, przynieść nienaruszone opakowanie, wypełnić formularz, mieć kartę, którą dokonano zakupu i w końcu paragon fiskalny. Nie masz paragonu? Spadaj na drzewo. Czy można inaczej? Wyrzuciłeś pudełko, nie masz czasu na formularze, zgubiłeś paragon… A tu owszem! Nie ma problemu. Ale to jeszcze nie wszystko! A czy komuś mieści się w głowie zwrot niewykorzystanych, nowych opakowań jakiegoś produktu spożywczego, np zupek w proszku lub napojów kupionych w innym mieście w innym SYSTEMIE, na trasie, chyba nawet w innej sieci. Ot, zostały niewykorzystane. 

– Nie ma problemu, przyjmiemy! – Wszystko dla klienta! I nikt nie warczy, nie prycha, nie robi łaski, wręcz przeciwnie: jest przyjazny, wyszkolony, kompetentny.

– Zobacz, używają podobnych komputerów, a jakże różne mogą być te SYSTEMY.

– Nie bój, nie bój, wyłączą. Kiedyś się skończy ta… Ameryka!

– Prędzej niż później!  

 

System to świetnie słowo. Nie! To nie słowo! To SYSTEM słów! Systemem można straszyć dzieci, gdy są niegrzeczne. System grozi demonstrantom na ulicach, czasami potrafi puścić gaz, uruchomić pałki i spowodować systemowe, systematyczne represje. Systemem można wytłumaczyć bardzo wiele: można zrzucić odpowiedzialność za różne niedociągnięcia, braki, niekompetencję, lenistwo, zaniechanie. System to stan umysłu. System to ustrój polityczny. System to znak czasów. Systemy można oszukać. System zazwyczaj ma luki, ale stale je zacieśnia, aktualizuje i ulepsza wersje. Kiedyś, w dawnych czasach, były różne systemy walutowe. Istniał także system wartości, ale później: pochłonął go SYSTEM. 

Gdyby istniał jeszcze zespół The Beer Boys, albo gdyby się kiedyś reaktywował, to mógłby zaśpiewać takie, stworzone na prędce słowa, pod melodię dowolną – byle skoczną – w radosnym, nowym systemie Disco Punk Polo:

 

System… wszystko system

 

Ciągle słyszymy: że system zabrania, 

Że nas uciska albo i okrada, 

Rozdziela myśli, zezwala na słowa

Wydaje rozkaz, by stanąć na głowach.

 

Dziś nic nie zrobisz, gdyż system nie działa,

Nic się nie dowiesz, bo milczy jak skała.

Stoi więc praca i system cały,

Gdyż się w systemie poprawki nie wgrały.

 

Nasz system lepszy i nasz jest bezpieczny.

Wmawiali nawet, że on będzie wieczny.

Urządził się system całkiem wygodnie.

Zawsze niewinny… system to nie człowiek.

 

Już nie ma ludzi, a tylko systemy.

Ludzie schowali się gdzieś do podziemi.

Kiedyś wierzyli i sygnały słali,

Mieli nadzieję w jakiejś Centrali.

 

Nowe systemy mają swoje drony 

Są doskonałe w kwestii ochrony.

Mają nawet swe an-ty-wirusy.

Nie mają duszy, więc nic ich nie ruszy.

 

System ma update. Ewoluuje.

Miał nas ocalić lecz dziś sam truje

Kiedy to się stało? Może to już było?

System stał się stwórcą? System to tworzywo!

Oj, dana, dana. W systemie ukryta, w systemie przesłana.

I nawet na gorąco wysyłam pytanie do Leśnego, czy zaśpiewałby, gdybyśmy skrzyknęli jakiś muzyków, albo zrobili improwizowany spontan, jak kiedyś…, gdzieś…,  coś…, antysystemowo…, coś głupiego, śmiesznego, dla beki i dla jaj. Aby tylko coś się zadziało!… A on mi na to, że…
– Teraz to biegam i jestem na diecie, a ponadto już nie lubię wierszy.

Piszę więc do Brody z Naiv, onegdaj praskiego panczura, czy zagrałby na gitarze, a ja bym tańczył, pogo, tak jak kiedyś, dawno temu… a on mi na to:
Ja nie wiem, czy jeszcze umiem.

Dzięki chłopaki. Czar prysł. System zwyciężył.

Jak to dobrze, że udało się zakupić te witaminy! Od razu stawiają na nogi. Pozwalają wyłączyć myślenie.

Barstow to mała wiocha, ale i tak można niefortunnie pomylić wyjazd, zwłaszcza gdy chce się jechać śladem Historic Route 66. A ta wyciąga nas poza centrum, wiedzie wertepami, by doprowadzić do dziwnego skrzyżowania. W Ameryce przed skrzyżowaniem należy się zatrzymać. Tylko, że prostopadła droga w prawo prowadzi… na puste pole. A w lewo… na wyschnięty step. Jedynie prosto droga się nie kończy, chociaż stoją tam jakieś czerwone znaki. Wyraźnie karzesz jechać mi prosto. Wprost tam. Ewidentnie i bezdyskusyjnie.

– Gdzieś ty wjechał?!

– A co?

– Nie można! – Próbujesz mi wmówić po chwili.

– Dlaczego? Przecież sam mi kazałeś, PROSTO! A tam się ciągnie droga, trzeba tylko minąć szlaban. O, przy tej budce. Pewnie punkt poboru opłat… – Noga naciska na pedał gazu.

– No to pojechałeś…

Z budki wychodzi krępy mężczyzna. Wygląda jak przemalowany na czarno ludzik Michelin. Im bardziej się zbliżamy – tym ludzik wydaje się mniej wesoły. Chyba wcale nie jest wesoły. Wręcz przeciwnie – jest groźny. Ale że aż taki krępy?

– To chyba kamizelka taktyczna, nafaszerowana sprzętem i amunicją. A po co mu tyle broni?… A co tam było napisane?

– Że to strefa zakazana.

Ludzik, czyli oficer ma wystarczająco wiele argumentów, abyśmy się przy nim zatrzymali. Grzecznie. Potulnie.

– Dokumenty, prawo jazdy!

– Przepraszamy, nie zauważyliśmy znaku. Szukaliśmy starej drogi 66.

– Tutaj droga 66 się skończyła, a dalej nie można jechać. 

– Tak jest!

– Proszę oddać mi prawo jazdy!

– Oddaj mu prawo jazdy, nic już nie mów…

– Teraz powoli objedziecie moje stanowisko. O tak, dookoła… 

– Ale dokumenty?!

– Jedź już do cholery jak on każe. Lepiej nie wrzucaj wstecznego tylko rób dokładnie to, co on każe. Objedź budkę powolutku, tak jak kazał, tak jak pokazał palcem, proszę, nie zbaczaj na centymetr. Oni nie mają poczucia humoru – Podpowiadasz.

– STOP!

– O co mu chodzi? 

– Nie wiem, pewnie chce zobaczyć samochód z każdej strony.

– Proszę, oddaję dokumenty i nie należy tu wracać – Nakazuje strażnik – Ja też nie wiem co tam jest i nie chcę wiedzieć. Rozumiecie?

– Dziwna procedura – Ale zaczynamy rozumieć. 

– Czyli to nie była droga dla nas! –  Obserwujemy w lusterkach, jak facet odprowadza nas czujnym wzrokiem.

Odtwórz wideo

Później się okazuje, że trafiliśmy do jednej z tych dziwnych jednostek wojskowych, która na szyldzie napisane ma jedno, a zajmuje się czymś zupełnie innym. Temat na pozór nic nie znaczący, lecz może jeszcze powróci. Ale NIC NIE OBIECUJEMY.

Spis treści