24. #Tonieten part 2

Wychodzimy na ulicę. Trzeba przecież jakoś wrócić na bazę czyli do hotelu. Który… jest chyba gdzieś daleko? Ale dokładnie gdzie? I tak sobie stojąc, na wietrze i szukając rozwiązania, ciężkim wzrokiem ogarniamy przestrzeń. Spojrzenie w prawo… znajome doniczki, spojrzenie w lewo… 

– Nieeeee, to niemożliwe?
– Ale co? 
– Zobacz, to nie ten klub!
– Ale co? Tonieten?
– Co kurwa co!? Cat Club jest tu!!! – wzrok pada na sąsiednie drzwi w tym samym budynku. Nieeee, nie 15 metrów dalej, nie 10 metrów dalej, nawet nie 5 metrów dalej. Po prostu sąsiednie drzwi. Dwa kroki. Jeden, dwa. Dwa jebane kroki. Nasz klub. Na czarnych, gotyckich drzwiach wielki biały napis: CAT CLUB.
– To gdzie my byliśmy?
– Nie wiem! W dupie, babraliśmy się w gównie… Pokaż paragony… Club 8th?!

Cokolwiek to oznacza. Gówno oznacza. Oznacza porażkę! Albo znak losu?

Tymczasem gotyckie drzwi od Cat Clubu, TEGO WŁAŚCIWEGO KLUBU co jakiś czas się otwierają, z wnętrza bije poważna muzyka, taka – po pierwszej nutce – nasza muzyka. Wchodzą lub wychodzą poważni ludzie, w poważnym wieku, w naszym wieku. Nie to, co ta gówniażeria tutaj. Stoimy jak wryci, jak wmurowani w chodnik – no! Można przecież to tak poetycko, gotycko powiedzieć. W rzeczywistości… jakoś stoimy. Mokrzy i nieco zmęczeni.

– No to idziemy do Cat Clubu. Jeden krok. Chlup. Drugi krok. Chlup. Jesteśmy.

W drzwiach stoi bramkarz. Jak w każdym poważnym klubie. Ma poważną minę. I taksuje nas poważnym wzrokiem.

– Nie wpuszczę was.
– Ale….
– No way, nie ma mowy. 

Żadne gadki szmatki, żadne to tamto. Po prostu NIE I JUŻ. Trudno uwierzyć? 

– Tak! Do tej pory nie możemy uwierzyć.
– Ale…
– No way! …. 

Podobno padły jeszcze inne, mniej cenzuralne słowa, ale uleciały z wiatrem i rozmyły się z deszczem.

Dalsze wypadki musiały potoczyć się dość szybko i równie zaskakująco, bo następna scena to poranek w hotelu. Sklejamy film.

– Było pięknie…
– To był najpiękniejszy dzień w moim życiu! – Mówi Dziekciu
– Ale dlaczego tak się stało?
– Widocznie tak miało być. Ile razy można powtarzać, że nie można niczego planować?!
– Ale my tam jeszcze wrócimy! – Nie da się przecież – ot tak – zostawić tej całej sytuacji.

Spis treści