38. #Tymczasem - co z tym czasem?

– No to koniec jazdy!

– Obserwuj znaki! Był znak? Widocznie jednak był. I jeszcze potem to zwalone  drzewo. 


Czyli jedynka jednak została zamknięta. Dalej już nie przejedziemy. Osunęła się skarpa, spadły na drogę wielkie sekwoje.

Udaje się jeszcze dotrzeć do Parku Stanowego Julia Pfeiffer Burns i pocztówkowego wodospadu McWay. Normalnie – takie miejsca – powalają na kolana swym urokiem. W naszym przypadku – porównywalną atrakcję stanowi dziś przydrożny kibel z prysznicami.

Obieraj i wyciskaj grejpfruty! Ja skoczę na stronę.

– A wodospad?

– Nie ucieknie!


Ta romantyczna, poranna scena ma miejsce na parkingu, gdzie w tle szumi ocean i wąska dróżka prowadzi do jednego z NAJpiękniejszych wodospadów świata – w określonej kategorii wielkości. Żeby nie było: oczywiście oglądamy wodospad, ponieważ to swoisty ewenement przyrodniczy. Woda spada z klifowego urwiska i leci 24 metry w dół, wprost do oceanu, do przepięknej błękitnej zatoczki. A na dodatek na górze klifu rosną… palmy! Amazing, czy jak to się tam mówi. 

Takie sekwoje, najpierw sobie wielkie rosną, potem schną, przewracają i np. blokują drogę
Spis treści