“Pada strzał. Powietrze przecina ostatnie cięcie. The Final Cut. Ręka bezwładnie – a może przypadkiem? – spada na klawiaturę, wciskając klawisz enter. Stało się.”
A co takiego się stało? Poleciała lawina. Ciąg zdarzeń. Tak, jak przewraca się pierwsza kostka domina: potem już idzie szybko i gładko. Jedno kliknięcie odmieniło bieg tego świata. ZAPISAĆ!
– Transakcja przebiegła pomyślnie! Przypadkiem kupione, w impulsywno-kompulsywnej reakcji, dwa bilety na koncert Rogera Watersa. Miejsce: dla jednego blisko, dla drugiego bardzo, bardzo daleko.
Przypadki łączą się. Nieprzypadkowo. Jak te cząstki elementarne. To nie jest zbieg okoliczności. Nie trzeba długo czekać. Tylko trzy dni. Trzy dni to znana i ważna jednostka czasu. Wszak onegdaj, właśnie PO TRZECH DNIACH spełniła się przepowiednia proroków, której wcześniej też nikt nie rozumiał.
A teraz, w naszym świecie, po całych trzech dniach od kliknięcia na koncert lidera Pink Floyd, kolejny NAJważniejszy zespół naszego życia: Depeche Mode ogłosił występ w tym samym miejscu, w tej samej hali. Kiedy? Na TRZY DNI przed koncertem Rogera Watersa. Nie ma przypadków. I wcale nie pleciemy TRZY PO TRZY. Tym razem nikt nie musiał przykładać lufy do skroni, nie trzeba było odreagowywać. Tym razem zapadła natychmiastowa, świadoma decyzja, niezależna od kosztów – finansowych i mentalnych – klik! I znów kupione. Bilety na dwa muzyczne wydarzenia. Wtedy, w przeszłości, nie rozumiemy jeszcze powagi sytuacji. Prorocy też nie rozumieli. Wszak do naszych eventów pozostało mnóstwo czasu. Ponad pół roku. Lecz nie zamierzamy niczego planować, aby nie zapeszyć.
Taka koniunkcja przypadków zdarza się raz na milion lat, a dedykowana specjalnie dla nas – raz na całe życie, nawet jeśli uda się ten milion lat przekroczyć. Nawet jeśli życie będzie trwało wiecznie.
Zgodnie z teorią bezwzględności i starą tradycją rozciągania czasoprzestrzeni postaramy się maksymalnie rozciągnąć:
czas: udaje się wykroić jakiś urlop,
przestrzeń: będziemy rozciągać na miejscu – ile wyszarpiemy, to nasze. Ogranicza nas tylko mapa, jej nie warto rozciągać bo się podrze, zwłaszcza, że jest dość wiekowa. W tamtych rejonach lepiej polegać na mapach papierowych, zwłaszcza na takich starych, niż na tych wszystkich nowoczesnych, wirtualnych, zintegrowanych z satelitami i kosmiczną technologią – o czym się jeszcze przekonamy. Patrząc na mapę: możemy pojechać na południe, wschód, potem może na północ? Nie możemy tylko pojechać na… geograficzny zachód – bo tam jest ocean. Chociaż próbę być może podejmiemy. Możemy za to pojechać na… Dziki Zachód! O kurwa! Aż chce się jechać.