– Może jednak tym razem, wyjątkowo, użyjmy techniki, by szybciej trafić do celu? By nie było już żadnej wtopy? – dokładnie sprawdzamy w aplikacji, że Cat Club otwierają o godzinie 22.
– Tym razem znamy do niego trasę.
Przypomnijmy, że 22 to znana i lubiana jednostka czasu. Stawiamy się więc na miejscu, punktualnie, po zaledwie krótkim spacerze. Znajomy, nijaki budynek. Nawet tamte doniczki jeszcze stoją. Mijamy wejście do syfiastego Club 8th. Robimy 2 kroki (raz… dwa…) w stronę gotyckich, czarnych drzwi z wielkim białym napisem Cat Club. Chwytamy za klamkę.
– Zamknięte?
– Na głucho.
– Może za wcześnie?
– Spytajmy obok.
– A zasada nr 7? – Zachowaj dystans i ograniczone zaufanie do tego co mówią Amerykanie. Bo możesz zapytać ich o cokolwiek, nawet o to co się dzieje dwa kroki obok nich. Nie mają pojęcia.
– My tu jeszcze wrócimy! – Wracamy więc następnego wieczoru. I również tym razem sprawdzamy w Internecie, że klub działa normalnie.
– Nie działa.
– Możesz sobie planować!
– My tu jeszcze wrócimy?
– Wątpię. Przeznaczenie. Nie oszukasz go. Widocznie nie było nam to pisane – Na pamiątkę zrywamy ze ściany mroczny, poważny, muzyczny plakat.
Wyjeżdżamy z tego miasta – I WTEDY I TERAZ. Plakat jedzie z nami. Czasem trzeba zbierać dowody.