Na trasie odnotowujemy jeszcze inne, całkiem kosmiczne ciekawostki.
Kiedyś niepozorne, lokalne lotnisko, przekształcone zostało podczas II Wojny Światowej w lotniczą bazę pomocniczo-szkoleniową. Doskonale płaski, długi teren idealnie nadaje się do celów testowych. Armia wróciła tu podczas wojny koreańskiej, ale później lotnisko zaczęto wykorzystywać do celów cywilnych i… kosmicznych.
Lotnisko, zwane obecnie Mojave Air & Space Port prowadzi różne aktywności – służy jako parking dla samolotów cywilnych – ustawionych w długich rzędach, na rozległym terenie. Suchy, pustynny klimat sprzyja bowiem bezpiecznemu przechowywaniu pojazdów lotniczych. Niektóre są naprawiane, inne kończą tu swój żywot.
Na lotnisku testowane są samoloty bezzałogowe i drony, dodatkowo organizowane są różne eventy – np. wyścigi samolotów lub samochodów.
Ale najciekawsza działalność wiąże się z przeznaczeniem części terenu na kosmiczny port lotniczy, wykorzystywany przez prywatne firmy zajmujące się budową i testowaniem technologii do lotów pozaziemskich. Swoją bazę ma tu Virgin Galactic – firma, która buduje i testuje pasażerskie statki do lotów suborbitalnych oraz prywatne satelity. Bilety na takie loty są w ciągłej sprzedaży, ale kolejki przed terminalem nie widzimy. Widzimy natomiast wyciągnięty z hangaru NAJwiększy na świecie samolot: Stratolaunch, który ma służyć do wynoszenia do stratosfery cywilnych statków kosmicznych. A jeśli coś jest NAJ na świecie… ta fraza będzie się powtarzać, bo m.in. dla niej tu jesteśmy.
To nie jedyna lotniczo-kosmiczna działalność na pustyni Mojave. Po drugiej stronie ulicy, czyli autostrady, swoje tereny ma słynna wojskowa baza lotnicza Edwards.
A w okolicy znajdują się centra badawcze NASA – zlokalizowano tu nie tylko ogromne teleskopy i anteny, ale w ekstremalnych warunkach testowane są pojazdy księżycowe i marsjańskie. Normalnie nie tylko Ameryka, ale cały Kosmos!
Ale o tym jeszcze będzie. Być może natrafimy na ślady pozaziemskich historii.
Bo oto zbliżamy się do…
Bo oto zbliżają się do…
Słynny punkowy zespół Dead Kennedy’s zamieścił na swojej pierwszej płycie piosenkę Viva Las Vegas, będącą pastiszem hitu Elvisa Presleya. Oczywiście na razie nie ubiegajmy faktów, bo nie o Las Vegas będziemy teraz śpiewać, jeszcze nie. Rozchodzi się o rozszerzoną wersję tej piosenki, z dodatkowym wstępem Johnny’ego Deppa, wypowiedzianym w jego najbardziej pokurwionej, wręcz życiowej roli, w filmie o przygodach dwóch świrów w okolicach pustyni Mojave. “Być jak Johnny Depp”? Nigdy nie dalibyśmy rady pretendować do roli jego naśladowców.
Zanim inny świr i panczur Jello Biafra zacznie wychwalać Las Vegas swoim obłędnym głosem, w tle słychać już rozgrzany…
“Była tylko jedna droga powrotna do L.A.
Międzystanowa US 15.
Przepalając gaźnik na pełnej szybkości przez Baker, Barstow i Berdoo, aż do Hollywood Freeway, Prosto, w szalone zapomnienie, bezpieczeństwo, mrok niepamięci.
Kolejny pojeb w królestwie pojebów.
Poszliśmy na poszukiwanie Amerykańskiego Snu.
Kiepskie pierdolenie, strata czasu.
Nie było sensu oglądać się za siebie.
Kurwa nie! Nie dziś, dziękuję uprzejmie.
Moje serce było przepełnione radością.
Czułem się jak zmutowana reinkarnacja Horatio Algera.
Człowiek w ruchu, wystarczająco chory, by być całkowicie pewnym siebie.”
a wcześniej, w filmie:
“Byliśmy gdzieś w okolicy Barstow, na skraju pustyni, kiedy weszliśmy na obroty”
(na podstawie filmu Fear and Loathing in Las Vegas i piosenki Viva Las Vegas, w wykonaniu Dead Kennedy’s – ze ścieżki dźwiękowej z filmu)
Tylko jedno słowo, jedna nazwa łączy te dwa cytaty: