– Po co panu tyle powerbanków? Można przewozić tylko jeden! – mówi pracownik ochrony lotniska.
– Proszę pana, ja lecę na pustynię. Powerbank może uratować życie.
– Na jaką pustynię?
– No, na Mojave!
Przed wejściem na pokład pozostaje tylko zakup Chrum-Coli sprzedawanej w dwóch oddzielnych porcjach do zmieszania. W niektórych krajach, jej lajtową odmianę nazywają Cuba Libre. Kuba – owszem, fajna – ale to temat na inną dogłębną opowieść. Zostańmy więc przy samej Libre. Wolność będzie tematem przewodnim, więc i stężenie Libre w Chrum-Coli musi być odpowiednie. Precyzyjnie dobrane proporcje cukru w cukrze. To taka stara metoda na długodystansowe latanie, jeszcze z czasów początków lotnictwa. Lecimy. Lecę, zaginając czas. Cofam się w przeszłość, podróżuję w przeciwnym kierunku niż Ziemia. Po wylądowaniu głupi chronograf nadal podaje czas polski, późniejszy. Za to tutaj, gdzie teraz jestem – jestem już o jeden dzień młodszy. Taki paradoks. Jutro będą to więc dwa dni, pojutrze trzy dni, a potem to już bardzo, bardzo młodszy. Z każdą sekundą coraz bardziej. Ta historia zaczęła się wiele lat temu. Ta historia zaczyna się dzisiaj. Czy można w te nadchodzące dni przeżyć życie? Ponownie? Od nowa. Na nowo.