Rano, pakując auto przyglądamy się malunkom na zewnętrznej ścianie pokoju.
– Ej, one chyba nie są meksykańskie?
– Anunnaki? – zaczynasz swoje.
– Tylko dlaczego on ma rogi? A ten drugi z lewej, ten ciemny, hmmm… ewidentnie! – zaczynam swoje.
– Yhmm. Ciekawe.
– A zobacz symbol na podjeździe, usypali jakiś okrąg z drobnego żwirku – jak myślisz, co znaczy? I jeszcze te znaki na ścianie. Odcisk dłoni? Tylko dlaczego taka przypalona? Trochę groźnie to wygląda…
– Może to nie są znaki meksykańskie ale indiańskie? Tak! Zapewne indiańskie!
– Oczywiście! To muszą być Indianie. Tego się trzymajmy!
– Czyżby dlatego ten pokój był wolny?
– I chciał się upewnić, czy go weźmiemy? Sami, dobrowolnie.
– A w recepcji coś podpisywałeś? Na zwykłym papierze, czy na pergaminie?
– No nic. Stało się. Spear of Destiny.
– Nie będziemy roztrząsać jakiś głupot, idziemy na śniadanie.
– Trzeba się baczniej przyjrzeć recepcjoniście.
Siedząc sobie przy kawie lurze…
– Co wyczytałeś? – pytam.
– Zobacz co znalazłem! – wyraźnie się ekscytujesz – kawałek stąd, kilkanaście kilometrów za Kanab i tak będziemy tamtędy jechać, a więc to po drodze… Po prostu bajka!
– Co to? To jakiś kanion? Piękny. Aż trudno uwierzyć! Jakie tunele! Wszystko na czerwono.
– I na dodatek nic o nim nie piszą w przewodniku, ani w naszym atlasie drogowym.
– No widzisz. Lokalne ulotki wiedzą więcej! Warto zaglądać!
– Owszem, wszędzie piszą o Czerwonym Kanionie, on jest bardzo znany. Natomiast wydaje mi się, że tutaj jest do niego jakby tylne wejście, od drugiej strony. Tłumy walą od przodu, tak jak do Zion, a my wciśniemy się z tyłu sklepu. Szlak zaczyna się blisko stąd! Ale fart! Na ulotce jest mapka!
– Ekstra! Koniecznie jedziemy. Ale żeś to znalazł! Normalnie przeznaczenie!
– Sprawdziłem fotki na Googlach – sam zobacz: jakie przesmyki, jakie skalne kominy, jakie kształty! W Internecie pokazują zdjęcia kobiet i dzieci, więc trasa musi być łatwa. Nawet z tymi suchotami dasz radę.
– Wiesz przecież… mi wszystko pasuje. Jak się nazywa to miejsce?
– Wpisz: Peek a Boo…
– Śmieszna nazwa. W Googlach wygląda świetnie.
– No, no!
– Olala!
– A może dopisz Canyon i Kanab…
[ok. 10 minut jazdy później]